Byłam samotna. Bardzo samotna. Nie dopuszczałam do siebie
tej myśli będąc wśród ludzi. W natłoku codziennych spraw i szpitalnej bieganiny, moje życie osobiste spychałam do tej szufladki z tyłu głowy, której miałam ochotę nigdy nie otwierać. Przeraźliwa pustka. To przychodziło nagle, właśnie w takich momentach jak
ten- ślub, chrzciny, rocznica ślubu rodziców, walentynki, Święta… Wtedy
najbardziej doskwierała mi samotność. Brak drugiej osoby, męskiej dłoni splecionej z moją. Pod ostrzałem pytań i
natarczywych spojrzeń ugiąłby się najtwardszy, ale nie ja. Nie Cecylia Niedźwiedzka,
kasztanowa pani chirurg.
- Dlaczego nie przyprowadziłaś ze sobą jakiegoś mężczyzny?-
donośny szept ciotki Pelagii słychać było w każdym zakątku sali balowej.
- Dobrze mi samej.
- Bzdura. Masz 35 lat. Najwyższy czas przedstawić rodzinie
kawalera!
- Nie mam żadnego kawalera. I nie będę mieć.
- Przecież wiesz…
- Na pewno wiem jedno. Tak wybrałam i tego się trzymam. W moim
życiu jest miejsce tylko na pracę i szpital.
Tak skutecznie uciszona ciotka poległa, oddalając się do
swojego miejsca przeznaczenia jakim było stoisko z kalorycznymi ciastkami. A ja
oddałam się rozmyślaniom nad kieliszkiem wódki, łaskawie wypełnionym przez
starszego jegomościa siedzącego po mojej prawicy.
Zaciekawione spojrzenia mężczyzn, zażenowanie kobiet,
wytykanie palcami przez dzieci i stare ciotki. Tak przedstawiało się moje
świętowanie z nowożeńcami. Byłam zła na siebie że przyjęłam zaproszenie
kuzynki, zamiast wykręcić się nocnym dyżurem. Teraz musiałam udawać że nie
widzę tego chorego zainteresowania moją staropanieńską osobą. A wbrew pozorom,
nie było to łatwe. Choć zgrywałam twardziela i rodzina sądziła, że ciągłe
żartowanie na mój temat spływa po mnie jak po kaczce, czułam się z tym źle.
Bezowocne rozglądanie się na boki w poszukiwaniu
skądkolwiek ratunku, sprowadziło na mnie jeszcze większe nieszczęście. Pijany wujek
Włodek zmaterializował się obok, nachalnie proponując taniec. Nie przejmował
się za bardzo moim dystansem i delikatnym, lecz systematycznym spychaniem jego
brudnych łap z tyłu mojej sukienki. Gdy uznałam że dłużej nie wytrzymam tej
farsy, odwróciłam się na pięcie i przy ostatnich taktach „Majteczki w kropeczki”
opuściłam przyjęcie. Rozedrganymi palcami zapięłam swoje okrycie wierzchnie,
zdjęłam z opuchniętych stóp niewygodne szpilki. Cicho przełykając łzy, ruszyłam
w dół ulicą, chcą przed snem przewietrzyć obolałą głowę, z której alkohol
parował w tempie zdecydowanie zbyt wolnym.
*
Moja nocna przebieżka wycelowana w ukojenie skołatanych nerwów miała się ku końcowi.
Zdyszany i zmęczony szedłem w kierunku domu. Zamyślony dopiero po chwili
dostrzegłem Ją. Kasztanową. Szła niepewnie, lekko się zataczając, po drugiej stronie ulicy.
Gdyby nie szopa bujnych rudo-brązowych włosów i pijany śpiew, nie poznałbym
towarzyszki wczorajszego bezsennego poranka. Przystanąłem, lekko zdziwiony i
zaciekawiony tym widokiem. Krzywo zapięta marynarka, szpilki niesione w ręce,
torebka ciągnięta za sobą… Tyle udało mi się wyłapać w świetle miejskich latarni.
- Hej!- zawołałem, a ona ze
zdziwieniem odwróciła się w moją stronę i wytężyła wzrok, próbując dojrzeć w półmroku coś poza zarysem wysokiej sylwetki.
- Hej!- odpowiedziała grobowo, pociągając nosem.
- Co robisz o tej porze z butami w ręce?- zacząłem rozmowę z
głupia franc, bo właściwie…to co mi szkodziło?
- Idę- odpowiedziała zgodnie z prawdą, wzruszając ramionami.
- Mogę przejść na twoją stronę chodnika?
- Jeśli musisz. Tylko mnie nie zgwałć- zaśmiała się, po czym
dostała czkawki.
- Muszę. To znaczy… chcę- zrobiłem dwa susy i już stałem
naprzeciwko Kasztanowej. Spojrzała na mnie skonsternowana.
- Cholera. Miałem na myśli że chcę cię odprowadzić do domu.
Nie że chcę cię…no wiesz- plątałem się w słowach, pod siłą jej ciemnego
spojrzenia.
- Ale ja cię przecież nie znam- wbiła we mnie oskarżycielski
palec i zmarszczyła czoło w zastanowieniu.
- Widziałem cię- zabrzmiało to jeszcze gorzej niż wcześniej, do tego stopnia, iż poczułem się totalnym idiotą- nie pozwolę o tej porze pijanej kobiecie
wracać samej do domu- wybrnąłem z sytuacji, kończąc wypowiedź głębokim
wydechem.
- Wcale nie jestem pijana- zaprzeczyła, pocierając i tak już
rozmazany makijaż- gdzie mnie widziałeś? Jesteś jakimś stalkerem?- mruknęła i
lekko się zachwiała. Jednak widząc wyciągniętą w pogotowiu moją dłoń,
oprzytomniała i ruszyła z miejsca, zapominając o zadanym przed chwilą pytaniu. Szedłem
obok w milczeniu, odbierając brak sprzeciwu jako przyzwolenie na moją obecność.
Kilka razy otwierałem usta, w poszukiwaniu odpowiednich do sytuacji słów. Ale
nie bardzo wiedziałem o czym mielibyśmy rozmawiać. Spojrzałem na nią z profilu.
Z bliska mogłem dojrzeć kilka zmarszczek, zupełnie nie krytych pudrem jak to
zazwyczaj robiły kobiety. Na delikatnej twarzy uśmiechały się samotne piegi, a
długie rzęsy przykrywały piękne, choć zaczerwienione oczy. Musiała długo
płakać. I dużo wypić.
- Nie przyglądaj mi się tak, bo cię oczy rozbolą- westchnęła
ciężko i odwróciła się do mnie twarzą.
- Dlaczego płakałaś?- spytałem wprost, odczuwając nagłą
potrzebę przytulenia tego kobiecego ciała. Ale tego nie zrobiłem.
- Miałam powody.
- Czy coś się stało?- próbowałem delikatnie wybadać nieznajomą,
która za wszelką cenę starała się zatrzeć wyrazy bólu na swojej twarzy.
- Ja się stałam- odpowiedziała zagadkowo- tu mieszkam, panie Sherlocku. Do drzwi też chcesz mnie odprowadzić?- zaśmiała się cicho, ukazując
uroczy dołeczek w policzku.
- Chyba już trafisz- odwzajemniłem uśmiech, co było
zadziwiająco proste. Jak oddychanie.
- W takim razie dobranoc.
- Dobranoc- szepnąłem i odprowadzałem ją wzrokiem- czy jutro
też wybierasz się na spacer o wschodzie słońca?- krzyknąłem za nią, gdy znikała
w klatce. Zaskoczona odwróciła się.
- Miałam dobre przeczucie że jesteś stalkerem- zaśmiała się.
- Bo wiesz, z chęcią się przyłączę- pomachałem na pożegnanie i wróciłem
do uśpionego domu, z przyklejonym do ust uśmiechem.
~*~
No i co Dzióbki, będziecie tu dalej? :)
Mecz otwarcia zmiażdżył system.
Pati, teraz żałuję że nie przyjęłam zaproszenia! :(
Zazdroszczę wszystkim atmosfery, bo wiem po pięciosetowym Boju o Jabłka co mogło się tam dziać :D
Oby tak dalej do złota!
Całuję, S. :*
Oczywiście, że będę dalej!
OdpowiedzUsuńMiśkowi słów brakuje przy Cecylii. No normalnie jak nigdy nie wie co powiedzieć. Ona wprawia Go w zakłopotanie. Teraz będą chodzić razem na spacery o wschodzie słońca :) Czekam na więcej :D
Zgadzam się z Tobą, że mecz na Narodowym zmiażdżył system. Oby dalej Nasze Orzełki tak grały!
Bezapelacyjnie tutaj zostaję! :)
OdpowiedzUsuńCecylia (uświadomiłam sobie, że dopiero dziś poznałyśmy imię pani chirurg) ma dość... ambiwalentny stosunek do swojej samotności. Z jednej strony wzbrania się rękami i nogami przed dopuszczeniem kogoś do swego serca (lub inaczej: po prostu w ferworze codziennych obowiązków po prostu nie myśli o nawiązaniu bliższej znajomości z kimkolwiek), z drugiej jednak strony podświadomie pragnie, by ktoś pojawił się w jej życiu.
Nie spodziewałam się, że Michał będzie tak zakłopotany w obecności pani chirurg! :) Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg!
Pozdrawiam ;)
Ja się nigdzie nie wybieram i już teraz czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńNo cóż Cecylia jest dość specyficzną osobą. Ma pracę po za którą nic innego nie ma znaczenia, ale przecież nie na tym życie polega. Nie rozumiem dlaczego broni się przed miłości i przed dopuszczeniem do siebie mężczyzny ?
Chwila przerwy wiec komentuje.
OdpowiedzUsuńDwie samotne, poharatane czasem dusze moga stworzyc naprawde piekny zwiazek..i wyglada na to ze wszystko prowadzi ku temu by ta znajomosc nie byla przelotna. Podoba mi sie bezposredniosc Michala.
M.
Zawsze wiedzialam że Winiar jest gentelmanem. Jest tutaj taki uroczy ze zeby bolą *.*
OdpowiedzUsuńA Cecylię wyobrażam sobie jako taką Bridget Jones tylko nie szukającą faceta. Nie wiem czy to trafne skojarzenie...
Ja liczę na to, że te nocne "wpadania na siebie" doprowadzą do czegoś zupełnie, totalnie cudownego i wspanialego :)
Całuję, Faustyna Lee :*
Ten rozdział stał się miłym umilaczem mojej podróży :)
OdpowiedzUsuńNiestety, takie przypadki, jak opisywany wyżej Winiar odeszły w zapomnienie i ciężko dzisiaj takiego znaleźć :) Co nie zmienia faktu, że mi Michał bardzo zaimponował i zyskał w moich oczach kolejne punkty :)
Celinie się nie dziwię, że kolejne pytania o przyszłego małżonka wzbierają w niej fale łez pomieszanych ze złością, ale to domena starszych, wścibskich ciotek, zaś wujkowie się ślinią...
Widać, że Kasztanową i siatkarza jakaś nić ciągnie do siebie, ale czy coś z tego będzie, to jeszcze sama nie wiem. Oczywiście wiadome, że chciałabym, ale, to każdy, kto mnie choć trochę zna, to wie :P
Ściskam! :*
Po pierwsze: Oczywista oczywistość, że będę. :*
OdpowiedzUsuńPo drugie: Na Narodowym było mega i zmiażdżyło system - potwierdzam! Coś pięknego, coś nie do opisania... Życzę każdemu, by miał okazję przeżyć to na własnej skórze w swoim życiu. :) ja też żałuję, że Cię tam nie było. :(
Po trzecie: Nie dziwię się Cecylii, że ma już dość licznych pytań, uwag i sugestii ze strony starych ciotek, bo pewnie gdybym znalazła na jej miejscu, to też poziom wkurwienia wkraczałby na HARD. Dobrze, że wyszła z tego wesela, bo chyba nie było najmniejszego sensu siedzieć tam na siłę i udawać, jak świetnie się bawi. Spacer w środku nocy zdecydowanie przewietrzył jej umysł, a i przy okazji spotkała Jego. - Michała - dobre serce - Winiarskiego. <3 Ostatnio mi się śnił i żałowałam, że się w ogóle rano obudziłam, :D Trwaj, chwilo trwaj, jesteś taka piękna! :)
Po czwarte: zaczęłam od dupy strony, ale koniec końców skomentowałam wszystkie poruszone powyżej kwestie. ;)
całuję, Patka :*
Na początku to chciałabym z całego mojego skołatanego dzisiejszym meczem serduszka przeprosić za zwłokę z moją obecnością, jednak nie dałam rady przemóc się w czytaniu ani pisaniu przez ostatnie kilkanaście dni. :(
OdpowiedzUsuńTakich właśnie ciotek mam sama dosyć, gdy tylko słysze, jak to "rozmawiają" między sobą, kto to z kim jest, kiedy ślub, ile dzieci na świecie, a ile jeszcze dopiero w drodze. To strasznie denerwuje, a nawet nie jetem obiektem tych rozmów, a co dopiero Celina, która chyba od kilku już lat jet na rodzinnym świeczniku. :( Współczuję jej z całego cerca, że to starsze pokolenie widzi jedynie kobietę spełniąną, jeśli jest żoną i matką, a jeśli jest samotna to już nie. Jednak to nie zmienia faktu, że życzę Celinie, by wreszcie pdnazała swoją miłość i być może, by był nią Michał :)
Całuję :*